Odeszła Bożena Koteja. Jak ktoś stwierdził: „powiedzieć, że była dobra, to mało powiedzieć.”
Miała swoje miejsca na ziemi – Katowice Koszutkę, potem Tysiąclecie oraz Chorzów jako miejsce pracy.
W naszej szkole zaczęła pracować w 1996 roku jako kierownik świetlicy, wcześniej była nauczycielką języka rosyjskiego. Bardzo skrupulatna w prowadzeniu świetlicy, stołówki, żadne dziecko nie zostało głodne.
Mimo że przeszła na emeryturę w 2018 roku, nie zerwała kontaktów ze szkołą. Tym bardziej, że była szkole bardzo potrzebna. Przybyło nam sporo dzieci zza wschodniej granicy, a już po rozpoczęciu wojny potrzeba pomocy i uczenia cudzoziemców języka polskiego była bardzo wielka. Bożenka kochała te dzieci, opiekowała się nimi jak matka, wiedziała jaką traumę przeżywają oderwane od ojczyzny, czasami też od rodziny. Jej empatia wyrażała się w tym, że przebywała z nimi dłużej, czytała im polskie książki, ośmielała w relacjach z naszymi uczniami.
Książki to kolejna pasja Bożenki, często rozmawiałyśmy o wielkiej literaturze rosyjskiej, działalności wydawniczej siostry i talencie literackim starszego syna, jak każda matka bardzo była dumna z osiągnięć synów. Swój talent literacki przelewała na sprawozdania, stronę internetową szkoły, gdzie prowadziła własnego bloga. Znajdowałyśmy wspólny język, obie kochałyśmy to samo: dzieci, książki i… samochód Micrę, odnajdywałyśmy się we wspomnieniach o szalonych i kolorowych latach 70. z muzyką i modą tych lat.
Śpiewała często, organizowała imprezy karaoke, była członkiem zespołu wokalnego stworzonego w naszej szkole przez Marka Krupę, jak powiada członkini nieistniejącego już zespołu, „Bożena miała głęboki alt i śpiewała pięknie”. Myślę, że śpiewa teraz aniołom.
Za wcześnie odeszłaś, zostaniesz w naszej pamięci.